Dlaczego opozycja przegrywa

Zwolennicy opozycji nie powinni się łudzić. Koalicja Europejska przegrała pierwszą fazę kampanii o europarlament i niewiele wskazuje, by mogła wygrać drugą. Miało być łatwo – eurowybory to konkurencja najprostsza dla prounijnej opozycji – a jest trudno. Mielizną, na której utkwił okręt Grzegorza Schetyny, jest zaś brak treści.

Strategia, której głównymi punktami są „odsuniemy PiS od władzy” oraz „uratujemy Polskę przed polexitem”, nie porywa wyborców, gdy PiS jest wysoko w sondażach, politycy PiS są popularniejsi niż politycy opozycji, a Polacy nie wierzą w groźbę polexitu.

Uściślę: są wyborcy, i to całkiem liczni, którym do szczęścia wystarczy zawołanie „pogońmy PiS” i którzy przymkną oko albo i oboje oczu na rozliczne luki w scenariuszu kampanii Koalicji, ale nie jest takich ludzi wystarczająco wielu, by przechylić szalę na korzyść opozycji.

Koalicja Europejska nie stworzyła atrakcyjnej oferty dla tych, którzy za PiS nie przepadają (i nigdy nań nie zagłosują), ale nie zawsze chodzą na wybory, ewentualnie rozglądają się za czymś nowym w polityce. Nie chodzi tu o mityczny bój o „centrum”, rozumiane jako przestrzeń między Platformą a PiS, bo z badań wynika, że zbiór wyborców wahających się między tymi dwiema partiami jest zbiorem pustym. Chodzi raczej o nieumiejętność mobilizacji ludzi, którzy swoim profilem społecznym pasują do zbioru zwolenników Koalicji Europejskiej, a którzy głosować na nią nie chcą, bo nie widzą w tym żadnego dla siebie interesu.

Treść, którą oferują partie, może być pozorna, może być dyskusyjna albo wręcz szkodliwa dla państwa na dłuższą metę (jak rozdawnictwo), ale jest niezbędna. Pół roku temu na deficyt treści cierpiał PiS. Wyglądało na to, że partia władzy jedzie już na oparach, posłowie utyskiwali, że nie mają nic do powiedzenia wyborcom, ale potem przyszła „piątka Kaczyńskiego” i kampania PiS jakoś się rozkręciła. Ten dostanie tysiąc złotych, ci 500, ów obietnicę drogi, a tamten obniżkę podatków. O sensie/bezsensie (słuszności lub jej braku) tych działań można dyskutować, ale PiS oferuje swoim zwolennikom konkret. Jest szereg pól bitewnych, na których czuje się pewnie i na które zwabia przeciwników.

Opozycja pokrzykująca „PiS, polexit, praworządność” niczego podobnego nie wytworzyła. Po wielu tygodniach kampanii z jej obozu dobiegło jedynie „100 miliardów” – ale co to za miliardy, w jakiej walucie i co obywatel będzie z tego miał, to już za bardzo nie wiadomo. 500 zł to czasem więcej niż 100 mld.

PiS rozdaje pieniądze i mnoży obietnice, bo wie, że samo straszenie Platformą nie wystarczy. Bo z kolejnych badań wychodzi, że kilkanaście procent wyborców PiS trwa przy nim pomimo krytycznego stosunku do konkretnych posunięć tej partii (jak destrukcja sądownictwa). Oprócz żelaznego elektoratu PiS ma zwolenników miękkich, bo umie stworzyć ofertę dla ludzi, którzy za Platformą nie przepadają i nigdy jej nie poprą, ale mogą nie pójść na wybory wcale lub poprzeć Kukiz ’15 bądź Konfederację. Na razie są jednak realnymi wyborcami PiS.

Śmiem twierdzić, że wszystkie inne problemy Koalicji Europejskiej są pochodną tego podstawowego. Umiarkowany zapał bitewny większości kandydatów (zamiast gryźć trawę, rozłożyli na niej koce i piknikują), sztampa, brak pasji itd. Jak nie ma fundamentu, to trudno coś wybudować. A tu fundamentu ewidentnie nie ma, więc i robotnicy snują się po budowie, popatrując na siebie z coraz większą irytacją i zniechęceniem.