Problem z Owsiakiem

Z Jurkiem Owsiakiem mam podobny problem co z Lechem Wałęsą; jakkolwiek doceniam ich rolę w historii, jakkolwiek podziwiam to, czego dokonali, to czasem marzę, żeby rzadziej się odzywali.

I nic na to nie poradzę, ale zachowanie Owsiaka po śmierci Pawła Adamowicza zupełnie mi się nie podobało. Porównanie siebie do ofiary Auschwitz, jakim uraczył nas szef WOŚP, było paskudne; świadczy o braku odpowiedzialności za własne słowa i ponad wszelką miarę rozrośniętym ego. Rezygnację ze stanowiska, a potem rezygnację z rezygnacji – i to w dniu pogrzebu prezydenta Gdańska – widzę jako próbę skierowania na siebie uwagi w momencie najmniej stosownym. Znów nic na to nie poradzę, ale wyglądało to jak chęć usłyszenia „Jurek, kochamy cię, zostań!”, jak tandetny blef, a nie refleksja po tragedii.

Krótko mówiąc, jestem znacznie większym fanem WOŚP niż tegoż szlachetnego przedsięwzięcia kierownika. Mam przy tym świadomość, że bez Owsiaka Orkiestra by tak nie grała, co wcale nie ułatwiało pisania tej niewesołej i pozbawionej pointy notki.