Niemcy nas biją w Wiadomościach
„Wiadomości” sprawdzają się ostatnio coraz słabiej nawet jako parodia programu informacyjnego, ale dziś dały radę.
2 minuty 58 sekund. Tyle „Wiadomości” poświęciły „czarnemu protestowi” w całym kraju.
2 minuty 22 sekundy trwała informacja o jakoby podobnego zasięgu „białym proteście”.
Były to materiały specyficzne, z charakterystycznie dobranymi kadrami, komentatorami, wypowiedziami, do czego widzowie tego programu zdążyli już przywyknąć. Na wszelki wypadek „Wiadomości” nie zająknęły się np. o ministrze Witoldzie Waszczykowskim, który drwiąc z czarnego protestu w porannej rozmowie z Robertem Mazurkiem strzelił samobója i to jednego z piękniejszych w swej – obfitującej przecież w samobóje – karierze.
Ani się jednak spodziewałem, że główne danie dopiero na mnie czeka. Flagowy program telewizji publicznej poświęcił 3 minuty 36 sekund na walkę z artykułem w gazetce promocyjnej sieci drogerii Rossmann. Dwoma artykułami, ściślej rzecz biorąc, bo na celowniku znalazł się także felieton Hanny Bakuły, również ze wspomnianej gazetki. Poszło o program 500 plus, który magazyn Rossmanna ośmielił się skrytykować.
Obłęd. Obłęd, groza i kupa śmiechu przy tym, bo nie dość, że próba cenzury, to jeszcze propaganda, w dodatku toporna.
Nastrój buduje już zbitka „niemiecka sieć drogeryjna”, od której całość się zaczyna; wieńczy ją zaś konstatacja, że „niemieckie firmy wychodzą ze swej roli”.
Między jednym a drugim mamy całe mnóstwo atrakcji. Dwóch komentatorów piętnujących Rossmanna – naczelnego „Do Rzeczy” i dziennikarza „Rzeczpospolitej” Konrada Kołodziejskiego. Poznaliśmy też historię o tym, że gazetka miała być wycofana, ale dzielna reporterka „Wiadomości” poszła do drogerii i – o zgrozo – znów dostała gazetkę. Co gorsza, „bez trudu”!
„Wiadomości” oddały na chwilę głos rzeczniczce Rossmanna, ale z pasującym jak pięść do nosa komentarzem, że to była dziennikarka „Gazety Wyborczej”.
A żeby nikt nie pomyślał, że ta germańska akcja jest jednostkowa, to reporterka Ewa Bugała dorzuca informację, że „nie od dziś niemieckie firmy chętnie wspierają osoby publiczne krytykujące polski rząd”. Zdanie to ilustrowane jest – uwaga, ja to naprawdę widziałem, nawet dwa razy – debatą Adama Michnika i Mateusza Kijowskiego, prowadzoną przez Dorotę Wellman, znaną z reklam, i tu zacytuję „Wiadomości”, „niemieckiej sieci supermarketów”.
I tak w mózgu Ewy Bugały w przerażającą całość składa się Michnik, KOD, Rossmann, Lidl, „Gazeta Wyborcza”.
I to się, przyznajmy, jakoś tam klei. Przebiegły Michnik już ponad rok temu wstawił swą dziennikarkę do Rossmanna, żeby w ukryciu czekała tam na program 500 plus, żeby go następnie za pieniądze Niemców zohydzić w oczach klientów drogerii; w barterze dostał naczelny „Wyborczej” debatę z Kijowskim prowadzoną przez rzeczniczkę Lidla o nienachalnie polskim nazwisku Wellman.
Tego się po prostu nie da nie zauważyć i to musi oburzać i czekam na więcej podobnych odkryć.
Komentarze
Z ciekawości, po bardzo długiej przerwie, obejrzałem dziś „Wiadomości”. Mam podobne odczucia jak Autor. Karykatura progrmau informacyjnego. Polowanie na czarownice. Skojarzyły mi się to z telewizją stanu wojennego, gdzie bez pardonu „glanowano” opozycję, nazywaną wówczas „ekstremą”, i dla kontrastu pokazywano jakieś szwaczki lub hutników, którzy opowiadali się za stabilizacją, potępiając i oskarżając „prowodyrów z Solidarności” o przeróżne szkodliwe działania, jak np. pogłębianie kryzysu gospodarczego, i wywoływanie niepotrzebnych „niepokojów społecznych” mających za cel wprowadzenie zamętu. Nie ma się co oszukiwać: spora część Polaków dawała się nabierać na te tanie chwyty propagandowe, skoro do tej pory tkwią w przekonaniu o potędze naszego kraju i jego wybitnym znaczeniu „na arenie międzynarodowej” w czasach PRL-u. Telewizja „publiczna” powiela te sprawdzone wzorce. Zresztą zapewne korzysta z porad tych, którzy znają to medium (z tej drugiej strony) jeszcze z czasów Gierka. Bo po co wywarzać otwarte drzwi. Zwłaszcza, że „Wiadomości” są adresowane do specyficznego grona odbiorców – tych, którzy uwierzyli w „dobrą zmianę” – i generalnie chodzi o to, żeby utrzymać ich w przekonaniu, że popierają właściwych ludzi, czyli prawdziwych patriotów, którzy stoją na straży praworządnego i sprawiedliwego państwa, i dobrych katolików, którzy bronią kościół i wiarę przed atakami ateistów, satanistów, innowierców, czy innych zdeprawowanych środowisk, jak: „homolobby i dżender”, feministki, lewaków i zdrajców wysługujących się obcym nacjom lub Unii Europejskiej. Każdy, kto atakuje PiS godzi w Polską Rację Stanu i Kościół Katolicki. To ma być dla widza TVPiS dogmat! Wydawać by się mogło, że zadaniem karkołomnym jest przekonanie widza, że protesty przeciwko projektowi ustawy bezwarunkowo zakazującej aborcji, który – co pokazało głosowanie nad przekazaniem projektu do dalszych prac – ma wsparcie PiS (i do niedawna kościoła), mają podłoże polityczne i są efektem skutecznej manipulacji przeciwników Prawa i Sprawiedliwości. Tylko, że statystyczny widz „Wiadomości” nie oczekuje faktu, ale gotowej interpretacji faktu, dokonanej przez zaufanych „dziennikarzy” lub publicystów. I nie wysila się, żeby zweryfikować te informacje. Nadto, te informacja są wzmacniane przez TV Trwam, „Radio Maryja” oraz „prawicowe” oraz okołokościelne portale i prasę drukowaną (jakoś nikt nie zauważa, że mówią one jednym głosem, wzmacniając ten – na ogół fałszywy – przekaz). Jestem pewien, że większość „(łatwo)wiernych” widzów „Wiadomości” uwierzyła w to, że protesty odbywają się tylko w większych miastach (wymieniono bodajże cztery), że o wiele liczniejsze, acz nie tak widoczne, bo odbywające się najczęściej w świątyniach, są antydemonstracje, czyli owe „białe protesty”. Wiem to, bo widzę, jak przeżarte propagandą sącząca się z TVP są mózgi (części) seniorek mojego rodu.
kurpanik.blox.pl
Paranoiczna nagonka obecnych władz na dobre stosunki polsko-niemieckie, w tym i gospodarcze, zastanawia. Jako namiętny czytacz powieści szpiegowskich mam jedyne wytłumaczenie: mamy do czynienia ze swiadomą lub nieświadomą działalnoscia agenturalna na rzecz Kremla
Kto ogląda „Wiadomości” – sam sobie winien!
PS. Żeby nie było przykro: oglądam codziennie główne wydanie wiadomości niemieckiej telewizji publicznej „Tagesschau” i tam też, niestety, pełno propagandy i zakłamania. Tylko cel inny. Tam wszystko, co się mówi i pokazuje o Syrii czy Rosji, musi mieć stempel „koszerności” wystawiony przez jakiś ośrodek, lub przynajmniej gazetę amerykańską. A do tego nieznośna dla polskiego widza „poprawność polityczna”.
Co myślą lektorzy, którzy to g… czytają? Nie słyszeli o prowadzących DTV w stanie wojennym i co się z nimi stało? Nie są przecież durniami. Wiedzą, że biorę udział w ustawce z półprawdami, manipulacjami i często z ordynarnymi kłamstwami? Ci z poprzedniego reżimu mogli powiedzieć jeszcze, że wierzyli w socjalizm itp. bzdury, ale oni. Cynizm, chłodna kalkulacja, przekonanie, że PiS będzie rządził sto lat, a jeśli władza się zmieni to nie będzie czyścić tak jak poprzednicy. Tym razem obywatele będą pilnować, żeby wszyscy poszli won.
@Laclos 4 października o godz. 9:22
„Paranoiczna nagonka obecnych władz na dobre stosunki polsko-niemieckie, w tym i gospodarcze, zastanawia. Jako namiętny czytacz powieści szpiegowskich mam jedyne wytłumaczenie: mamy do czynienia ze swiadomą lub nieświadomą działalnoscia agenturalna na rzecz Kremla”
Absolutnie nie jedyne, to tylko efekt pośredni.
Postaw sobie cel: wyprowadzenie Polski z UE.
Sprawdź warunki brzegowe: większość Polaków chce być w UE (i to znacznie więcej, niż zgadzających się z poglądem, że kobiety to ludzie).
To teraz możliwe scenariusze:
Scenariusz 1. Zbieramy 500 tys. podpisów pod wnioskiem obywatelskim o wyjście z UE. Zaczynamy go realizować w Sejmie i ryzykujemy, że uaktywni to sprzeciw znacznie więszej ilości osób niż te kilkadziesiąt tysięcy kobiet i kilka tysięcy mężczyzn protestujących w sprawie własności kobiet.
Scenariusz 2. Prowadzimy kampanię zatruwania stosunków polsko-niemieckich. Prymitywna, ale działa – już teraz w Polsce, gdy mówisz w obcym języku, możesz za to zostać pobitym. Po kliku latach albo dochodzi do aktów przemocy już po obu stronach, wtedy patrz scenariusz 1 z zupełnie innym wynikiem, albo wręcz wypraszają Polskę UE, czyli cel osiągnięty czyimiś rękoma.
Na drugi scenariusz trzeba mieć tylko trochę czasu, a jak to działa, widać na przykładzie kk w Polsce – przez 26 lat systematycznie punktuje społeczeństwo i co było nazywane „kompromisem” w 1993 teraz już jest be. Religia w szkole też zaczynała się od bezpłatnych godzin na końcu lub początku dnia nauki, teraz zajmuje łącznie caly rok szkolny i będzie „przedmiotem maturalnym”.
PiS ma ten czas i narzędzia, traktuj nasz pobyt w UE jak stan człowieka mającego zawansowanego raka – jeszcze nie wie, że już nie żyje.
Historyczna rzecz ten numer reklamowanego magazynu Rossmana.
Byłem w sklepie to się zapytałem, najpierw nie było ale po chwili się znalazł.
Pani wiadomości nie oglądała więc nie wiedziała o co chodzi, potwierdziła jednak wycofanie.
Tak trzymać panie Prezesie, a gdy się na nas w końcu Niemcy wypną, będzie Pan niekwestionowanym zbawcą Narodu.